W niewytłumaczalny sposób Kościół w Polsce zawiesił się, stanął w miejscu, zatrzymał się.
Mam 66 lat i od dzieciństwa do dziś widzę wszystko takie samo. Odprawianie Mszy św., nabożeństwa, obrzędy, sposób prowadzenia duszpasterstwa, funkcjonowanie Parafii. Przygotowanie do przyjęcia sakramentów dokonuje się, nieomal niezmiennie, według tego sameg schematu. Zastanawiam się, czy coś jest inaczej i mam problem z dostrzeżeniem. Owszem, pojawiły się grupy charyzmatyczne, Ekstremalne Drogi Krzyżowe, orszaki Trzech Króli, koncerty uwielbieniowe, zaczęli do nas przyjeżdżać znani charyzmatycy, pojawiły się też nowe wspólnoty (np. Wojownicy Maryi, Mężczyźni św. Józefa), ale patrząc na całość – ponad 10 tys. Parafii w Polsce, to wymienione „nowości” stanowią kroplę w morzu.
Ciągle ten sam styl prowadzenia duszpasterstwa, a upływający czas i dokonujące się zmiany objawiają niewydolność tego, co robiliśmy do tej pory. Spada nam ilość osób regularnie praktykujących wiarę, znacząco zmalała liczba osób decydujących się na podjęcie życia zakonnego i formacji seminaryjnej, spada liczba zawieranych małżeństw sakramentalnych, potęguje się skala zapaści demograficznej, wzrasta poziom trudności pracy z rodzicami dzieci przygotowujących się do pierwszej spowiedzi i Komunii św., ubywa młodzieży na katechezie i w kościele. Czynniki i działania odciągające od wiary intensyfikują się, a my, mimo pojawiających się nowych form ewangelizacji, nie jesteśmy w stanie skutecznie się obronić.
Zdecydowanie większa część duchowieństwa i wierzącego społeczeństwa dała sobie wmówić, że doświadczamy obecnie pewnego rodzaju procesu oczyszczenia - przechodzimy z ilości w jakość i nie musimy za wiele robić, niech Kościół w naturalny sposób oczyści się, niech odpadnie, co ma odpaść.
W odniesieniu do Kościoła gdzieś po za Polską może i nie trzeba się za bardzo przejmować tymi osobami odchodzącymi, ale tu mamy inne uwarunkowania. Od zakończenia II Wojny Światowej jesteśmy prawie w całości krajem jednonarodowościowym i jednowyznaniowym. Nasz katolicyzm to nasz największy skarb, wartość i dobro bezcenne, czynnik konstytuujący i scalający polski naród oraz warunek jego przetrwania. Ale staje się on także powodem wielkiego problemu duszpasterskiego. W ogromnej większości Polska to kraj ludzi ochrzczonych w Kościele katolickim.
Uspokajanie się, że jest to czas oczyszczenia, przechodzenia z ilości w jakość, to pogodzenie się z faktem, że miliony Polaków żyje w grzechu śmiertelnym, w stanie śmierci duchowej. Konkretnie w danej parafii w Polsce są to dziesiątki, setki, a czasami tysiące osób. Kiedy wypowiadamy słowa uspokojenia, że przechodzimy przez okres oczyszczenia Kościoła to wiąże się to z faktem, że spokojnie rzucamy na stos, godzimy się na unicestwienie konkretnych naszych parafian, którzy zapisani są w naszych kartotekach parafialnych.
Stajemy więc w naszej Ojczyźnie przed dwoma wyzwaniami:
Ratowaniem od śmierci wiecznej wielu naszych parafian.
Zmianą stylu duszpasterstwa i ukierunkowanie naszych działań ewangelizacyjnych na misyjność wspólnoty.
Próba robienia obecnie czegokolwiek więcej w naszych parafiach w większości skazana jest na niepowodzenie. Od kilku pokoleń księża wdrażani są w duszpasterstwo zachowawcze – sprawują Msze święte, odprawiają nabożeństwa, pełnią posługę sakramentalną, katechizują, realizują zadania plebanijno – kancelaryjne, ale także mocno angażują w prowadzenie remontów. A więc skutecznie udostępniają „usługę” duchową. Dokładnie takie samo podejście mają parafianie: przychodzą na Msze i nabożeństwa, przyjmują sakramenty, dają pieniądze na remonty, „konsumują” usługę duszpasterską. Zdecydowana większość katolików nie potrzebuje zmian, nie czuje, że można i trzeba inaczej.
Jak w takiej sytuacji przejść z modelu parafi zachowawczej w parafię misyjną? Ciągle pamiętając o tych wielkich rzeszach martwych duchowo parafian.
W naszej polskiej rzeczywistości absolutnym początkiem musi być uświadomienie sobie konieczności wyrywania z grzechu tych, którzy odeszli od praktyk niedzielnych. Po uzmysłowieniu sobie odpowiedzialności za nich musi być postawienie pytania: co robić? i rozpoczęcie robienia czegokolwiek więcej, niż do tej pory. Ta świadomość jest główną motywacją do działań z zakresu „Bożej renowacji”, z przechodzenia na styl misyjności parafii, co w konsekwencji będzie bardzo konkretnym działaniem w kierunku ratowania zaginionych.
W Polsce nie może być „Bożej renowacji” bez spojrzenia na kartotekę parafialną i uświadomienie sobie jaka część parafian jest martwych duchowo.
Cały lęk wywoływany zawirowaniami politycznymi, ekonomicznymi, militarnymi powinien być odłożony na bok, gdyż może utrudniać i wyhamowywać działania główne. Na nich trzeba się koncentrować. Zawirowania polityczne zawsze były i będą. We wszystkich okolicznościach zawsze trzeba się koncentrować na tym, co najważniejsze, na zbawieniu, życiu wiecznym.
Comments